Skip to content

Wrzesień 2021 – od DNF po srebro DMP

Wrzesień zamknął trzeci kwartał bieżącego roku. W miesiącu tym całkiem sporo się działo. U mnie osobiście był to miesiąc pewnych zmian, zawirowań ale również wielkich emocji, które pozostaną w mojej pamięci na długie lata. Pewne zdarzenia przyczyniły się do tego, że nie był to czas spędzony w większości na bieganiu, ale więcej o tym w akapitach poniżej. Zapraszam zatem do (częściowo) tajemniczego wpisu Wrzesień 2021 – od DNF po srebro DMP. Kontynuując cykl podsumowań zamieszczam również odnośniki do poprzednich wpisów.

Przeziębieniowe perypetie

We wrześniu nie planowałem większych przerw od treningów biegowych. Ostatecznie stało się jednak inaczej, ale nie na wszystko mamy wpływ. W moim przypadku problemem okazało się przeziębienie. Infekcja dopadła mnie w połowie miesiąca i dokuczliwa była przez okres ponad dwóch tygodni. Zdroworozsądkowo postanowiłem odpuścić kilka dni, ponieważ organizm był nieco osłabiony.

Taki stan rzeczy sprawił, że w dziewiątym miesiącu bieżącego roku biegałem w ciągu 20 dni. Złożyło się na to 19 jednostek treningowych oraz 1 start w zawodach. Pozostałe 10 dni września niestety były wolne od aktywności biegowej.

OkresIlość dni treningowychIlość jednostek treningowychLiczba dni wolnych
1-5 wrzesień550
6-12 wrzesień661
13-19 wrzesień43 + 1 zawody3
20-26 wrzesień225
27-30 wrzesień331
Ogółem202010
Tabela poszczególnych tygodni treningowych we wrześniu 2021

Łączny pokonany podczas biegania dystans był niewielki i wyniósł zaledwie 260 kilometrów. Tylko w miesiącu maju, gdy zdecydowałem się praktycznie na trzy tygodnie roztrenowania rezultat ten był niższy. Pokonanie powyższego dystansu zajęło mi 19 godzin i 36 minut a średnia długość przypadająca na trening wyniosła dokładnie 13 kilometrów. Również pod kątem tego parametru to najniższa wartość, już nawet nie od kilku miesięcy a od nawet lat. Uśredniając każdy kilometr pokonywany był średnio w tempie 4:31/km. To całkiem niezła wartość, która wynika przede wszystkim z faktu, że okres ten pokrył się z końcówką bezpośredniego przygotowania startowego, w której objętość treningowa zmniejsza się, natomiast rośnie jej intensywność.

Wrzesień w telegraficznym skrócie

Pierwszy dzień miesiąca przypadał w środę. W planie miałem bieg ciągły 7-8 kilometrów w tempie 3:42-3:46/km, który do tej pory zawsze biegałem w płaskim terenie poza stadionem. Nadarzyła się jednak okazja, aby zrealizować ten trening w nowym miejscu i dobrym towarzystwie. Umówiłem się z Krzyśkiem na Pradze Południe, aby wspólnie dobiec na obiekt lekkoatletyczny „Orła” przy ulicy Podskarbińskiej. Od samego rana padał intensywny deszcz, ale to nie mogła być dla Nas żadna wymówka. Trzeba było zrobić trening a potem jechać do pracy. Krzysiek biegał odcinki tempowe na krótkiej przerwie a ja kręciłem kółka bez przerwy. Ostatecznie zdecydowałem się na przebiegnięcie ośmiu kilometrów, ale średnie tempo wyniosło 3:48/km, a więc nieco wolniej od założeń. Był to jednak dobry trening, szczególnie uwzględniając warunki pogodowe.

Trzy dni później, a więc w sobotę do wykonania miałem odcinki kilometrowe. Tego dnia przebywałem w Ciechanowie, gdzie akurat kończyłem kurs instruktorski Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Trening biegałem w słoneczne południe, pomiędzy zajęciami. Siedem pierwszych odcinków wpadło w tempie 3:26-3:28/km, natomiast ostatni ósmy nieco szybciej w 3:22/km. Pomiędzy kilometrówkami stosowałem przerwę 80 sekund w formie marszu i postoju. Kolejnego dnia biegałem dłuższe rozbieganie 18 kilometrów średnio po 4:24/km dopiero pod wieczór. Przed południem miałem ostatnie zajęcia instruktorskie oraz egzamin końcowy.

Zdjęcie legitymacji Instruktora Lekkiej Atletyki PZLA

Treningowe pożegnanie ze stolicą

Drugi tydzień września był jednocześnie moim ostatnim przed wyprowadzką z Warszawy. Postanowiłem dwukrotnie zgadać się na trening z Krzyśkiem. Oczywiście biegaliśmy zupełnie inne jednostki, ale samo towarzystwo na bieżni mentalnie ułatwiało w „kręceniu”.

Na początku spotkaliśmy się ponownie w środę na „Orle”. Tym razem w stosunku do tygodnia ubiegłego dołożyłem do biegu ciągłego jeszcze kilometr. 9 kilometrów ze średnią 3:49/km wpadło całkiem dobrze. Nie trzeba było przede wszystkim omijać kałuż, które na tym obiekcie podczas opadów deszczu są dość rozległe. Tym razem poranek był słoneczny.

Zdjęcie wykonane podczas treningu na obiekcie „Orła”

W sobotę natomiast umówiliśmy się na „Polonezie”. Tym razem to ja biegałem odcinki a Krzysiek bieg ciągły. Dla mnie był to ostatni mocniejszy trening przed zawodami. W planie 5 powtórzeń 1,5-ra kilometrowych w tempie startowym a więc około 3:30/km. Wyszło następująco 5:20 – 5:17 – 5:17 – 5:20 – 5:12, a więc w przedziale 3:28-3:33/km. Przerwa wynosiła dwie minuty w truchcie. Dla mnie był to ostatni trening na obiekcie OSiR Targówek i ogółem w Warszawie.

Niechlubne DNF

Kolejny, trzeci tydzień września był okresem bezpośrednio przedstartowym. Treningowo nie działo się już nic wielkiego. Jedynie we wtorek zrobiłem 8 kilometrów biegu ciągłego w tempie 3:50/km. Jednostkę tą wykonałem o 16:00 a więc o godzinie startu sobotniego biegu. To był dobry trening w Lublinie na ścieżce rowerowej prowadzącej nad Zalew Zemborzycki.

18 Bieg Ulicą Piotrkowską Rossmann Run odbył się w sobotę 18 września. Zakończył się dla mnie niestety dyskwalifikacją. Relacji z tych zawodów poświęciłem zupełnie oddzielny wpis. Możecie o tym przeczytać klikając w odnośnik poniżej.

Wyczekiwane srebro DMP

Jak można wyczytać z powyższej relacji po biegu zmagałem się z przeziębieniem. Przede wszystkim dokuczał mi suchy kaszel utrzymujący się przed ponad dwa tygodnie czasu. W pierwszym tygodniu po zawodach praktycznie nie biegałem. Wyszedłem tylko dwa razy na kilka kilometrów, ale organizm dawał znaki, że jest mocno osłabiony. Szczególnie wskazywało na to nadzwyczaj bardzo wysokie wskaźniki tętna. Zarówno te podczas samej aktywności jak i spoczynkowe, które utrzymywało się przez kilka następujących po sobie dni.

Czwarty tydzień dziewiątego miesiąca był jednak szczególny pod innym względem. Na niedzielę 26 września zaplanowany był drugi finał Drużynowych Mistrzostw Polski na żużlu. W pierwszym meczu w Lublinie padł remis 45:45. Mecz rewanżowy we Wrocławiu decydował zatem o tym komu w udziale przypadnie złoty a komu srebrny medal DMP. Motor Lublin nie był faworytem tego dwumeczu. Motor „mógł” a Sparta Wrocław „musiała”. Przez 2/3 meczu Motor stawiał silny opór, straszył rywala i napsuł mu mnóstwo krwi, ale końcówka należała do faworyzowanych gospodarzy. Mecz zakończył się wynikiem 50:40 dla wrocławskiej Sparty. Tym samym żużlowa drużyna z Lublina dokładnie po 30 latach zdobyła drugi (srebrny) medal w historii. Miałem szczęście uczestniczyć w tym wydarzeniu na żywo.

Bez „napinki”

Ostatnie dni miesiąca to tylko spokojne rozbiegania. Organizm nadal przechodził infekcje. Tętno utrzymywało się na wysokim poziomie a suchy kaszel nie ustępował. Nie było sensu zatem przesadnie się forsować. Nie miałem gorączki ani bóli mięśni, dlatego też postanowiłem podtrzymywać aktywność fizyczną o niskiej intensywności. W moim odczuciu lepsze to, niż zupełne odpuszczanie.

Mniej biegowo, więcej spacero

Wrzesień a szczególnie przeziębienie w jego drugiej połowie sprawiło, że kilometraż biegowy był znacznie mniejszy. Mniejsza ilość przebiegniętych kilometrów jednoznaczna jest z mniejszą ilością pokonanych kroków. Ogółem wyszło ich ponad 523 tysiące, co uśredniając przekłada się na 17,5 tysiąca dziennie.

Niewiele jednak zmienia się pod względem spacerów. Stale staram się pokonywać od kilku do kilkunastu kilometrów dziennie. I takim oto sposobem we wrześniu ich ilość przekroczyła 90. To jeden z moich lepszych wyników w tym roku kalendarzowym.

Tymczasem mamy już typowo jesienny miesiąc październik. Mam nadzieję, że do samego końca okaże się on dużo lepszy, szczególnie pod kątem zdrowotnym.

Published inDziennik biegacza

Be First to Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.