Skip to content

Sierpień 2021 – Emocjonalna karuzela

Po pracowitym lipcu szybko nastąpił i upłynął również miesiąc sierpień. Bez ogródek mogę stwierdzić, że oba wakacyjne miesiące w moim przypadku z zupełnym odpoczynkiem nie miały zbyt dużo wspólnego. Tak czy inaczej trening starałem się realizować w pełni. Nie było to takie proste. Czas na Sierpień 2021 – Emocjonalna karuzela. Jest to cykl podsumowań treningowych a odnośniki do jego poprzednich rozdziałów zamieszczam poniżej.

Regularność podtrzymana

Sierpień nie był dla mnie osobiście miesiącem przesadnie zadowalającym. Wynika to głównie z faktu dyskomfortu podczas biegania, który momentami wręcz zniechęcał całkowicie do treningu. Systematyczne rozciąganie i sporadyczne rolowanie w zasadzie nie rozwiązywało problemu. Do źródła dyskomfortu w zasadzie nie sposób było dotrzeć bez ingerencji znającego się na rzeczy specjalisty.

Jeśli rozchodzi się natomiast o warunki atmosferyczne to trzeba przyznać, że na przestrzeni całego miesiąca były one zupełnie odmienne. Sierpień rozpoczął się wysokimi temperaturami a kończył częstymi opadami deszczu połączonymi z miejscowymi nawałnicami oraz znacznym spadkiem temperatury.

Na przestrzeni ósmego miesiąca bieżącego roku wykonałem 26 jednostek treningowych w 26 dni. Pozostałe 5 dni (wszystkie poniedziałki) były zupełnie wolne od treningu biegowego.

OkresIlość dni treningowychIlość jednostek treningowychLiczba dni wolnych
1 sierpień110
2-8 sierpień661
9-15 sierpień661
16-22 sierpień661
23-29 sierpień661
30-31 sierpień111
Ogółem26265
Tabela poszczególnych tygodni treningowych w sierpniu 2021

Sumarycznie rzecz ujmując w sierpniu przebiegłem ogółem 396 kilometrów, co stanowiło największy kilometraż od majowego roztrenowania. Od pewnego czasu w każdym z tygodni znajdują się dwie lub trzy jednostki dość lekkie a co za tym idzie skromne objętościowo. Pokonanie powyższego dystansu zajęło mi 30 godzin i 24 minuty a średnia długość treningu to 15,23 kilometra. Sumując całkowity czas spędzony w biegu, czy to biegnąc szybko, czy zupełnie truchtając jego średnia w sierpniu wyniosła 4:36/km. Przeglądając wcześniejsze wpisy można zauważyć wyraźną powtarzalność, choć ze swojej strony zapewniam, że to zwyczajny zbieg okoliczności.

Sierpień w telegraficznym skrócie

Pierwszy tydzień sierpnia rozpocząłem podobnie jak w lipcu od wtorkowych podbiegów, ale była to już ostatnia tego typu jednostka otwierająca kolejne tygodnie. Ci, którzy czytali poprzednie moje podsumowania wiedzą, że przebywając w Warszawie podbiegi wykonuję przy trasie szybkiego ruchu S8 na granicy dzielnic Targówek i Białołęka. Wiadukt mierzy tam około 120 metrów a pokonuje go zazwyczaj w czasie 21-22 sekund. Tym razem wykonałem takich 15 solidnych podbiegów a przerwa między każdym wynosiła 55 sekund w zbiegu.

Następnego dnia przebiegłem 10 kilometrów biegu ciągłego w tempie 3:58/km. Trasa wzdłuż Wisły drogą rowerową przez Żerań w kierunku Tarchomina pasuje idealnie na tego typu treningi.

Tydzień zamknąłem pobytem w Lublinie, gdzie w sobotę wykonałem 6 powtórzeń 800-set metrowych na stadionie lekkoatletycznym. Odcinki biegałem raczej z zapasem w czasie 2:38-2:40, a więc średnim tempie ok. 3:20/km. Przerwa pomiędzy nimi wynosiła dwie minuty.

Największym jednak wydarzeniem tego weekendu były dwudniowe zawody z cyklu Speedway Grand Prix a więc turnieje Indywidualnych Mistrzostw Świata na Żużlu. To historyczne wydarzenie dla miasta i całego regionu. Jestem niezmiernie szczęśliwy, że chodząc na stadion żużlowy przy Alejach Zygmuntowskich 5 od 1998 roku doczekałem takiego właśnie eventu.

Zdjęcie wykonane podczas Orlen FIM Speedway Grand Prix of Poland

Bojaźliwe dwójki

Kolejny tydzień przyniósł zmiany a mianowicie po sześciu tygodniach rozpoczynających się od podbiegów tym razem w planach były odcinki 200-stu metrowe na płaskim odcinku w terenie lub na stadionie. Mając zaledwie kilometr do obiektu OSiR Targówek wiele nie kombinowałem. Na miejscu zaliczyłem 9 odcinków po 33-34 sekundy z przerwą 75-ciu sekund w truchcie. Szybko okazało się, że takie krótkie, ale szybsze odcinki nie są już moją mocną stroną, tak jak miało to miejsce w poprzednich latach. Wyraźnie brakowało luzu.

W środę dwa odcinki 6-cio kilometrowe dzielone przerwą 4-rech minut w spokojnym tempie. Trasa standardowa dla treningów ciągłych. Pierwsza część w średnim tempie 4:01/km, natomiast druga lekko szybciej po 3:59/km. Całość treningu, wraz z dobiegiem z Bródna do Wisły i powrotem wyniosła tego dnia 20 kilometrów.

Na sobotę plan zakładał stadion i 5 odcinków dwukilometrowych w tempie ok. 3:30/km i przerwą trzyminutową. Miałem sporo obaw przed tym treningiem, gdyż zdawałem sobie doskonale sprawę z faktu, że będę go wykonywał sam, bez pomocy żadnego z kolegów a ostatnimi czasy moja dyspozycja nie jest najlepsza. Fakt tego treningu zaprzątał mi głowę od początku tygodnia. W sobotę jednak poszło dobrze. Otworzyłem bojaźliwie w 7:04, następnie 6:59, 6:59, 7:01 i 7:00. Założenia wykonane a wszystko w tempie 3:30-3:32/km. Po robocie trochę mi ulżyło.

Wyczekiwany ból

W trzecim tygodniu a przynajmniej w jego pierwszej części układ treningów był w zasadzie podobny do poprzedniego. Miał do być tydzień z zawodami w sobotę, ale pewne sytuacje życiowe sprawiły, że postanowiłem zmienić decyzję dotyczącą startu.

Rozpocząłem od 200-stu metrówek we wtorek. Tym razem jedno powtórzenie więcej czyli 10 odcinków, po 33-34 sekundy na takiej samej przerwie jak w tygodniu ubiegłym. Następnego dnia, w środę ponownie 10 kilometrów biegu ciągłego średnio po 3:57/km.

Jak wcześniej już wspomniał w sobotę miałem pobiec w Starej Wsi na nietypowym dystansie ok. 3,6 kilometra. To już piąta edycja Biegu Pamięci Dywizjonu 303 a brałem udział do tej pory w czterech poprzednich. Ostatecznie jednak zdecydowałem się pozostać tego dnia w Lublinie. W zastępstwie zawodów wyszedłem na trening i wykonałem kombinację 3 km – 2 km – 1 km. Biegałem ścieżką rowerową wzdłuż Bystrzycy do Zalewu a następnie przedłużeniem przy jego prawym brzegu. Pierwszy odcinek przebiegłem w 10:41 (śr. 3:34/km), drugi w 7:09 (śr. 3:34/km) natomiast ostatni w czasie (i tempie) 3:30. Nie przyszło mi to lekko, dlatego przerwa po odcinku najdłuższym była dość długa i wyniosła aż 5 minut. Po odcinku średniej długości odpoczywałem 3 minuty a po najkrótszym zatrzymałem się zupełnie. Pewna praca, nazwijmy to zastępcza została wykonana.

Po południu odwiedziłem Przemka. Nie mogłem się z Nim umówić na masaż od wielu tygodni a ewidentnie potrzebowałem pomocy. Półtorej godziny jego pracy to wyzwanie szczególnie dla osób wrażliwych na ból. Ja takie męczarnie lubię i zwyczajnie na nie czekałem. Efekty masażu były zadowalające, ale postanowiłem nie tryskać przesadnie euforią.

Tym razem „nie pykło”

Tydzień czwarty, ostatni pełny w sierpniu był okresem mieszających się różnych emocji i wrażeń. Realizowałem trening systematycznie, ale to był ciężki czas. Zacząłem od wtorku, dokładnie tak jak poprzednio. Tym razem odcinki 200-stu metrowe biegało mi się już dużo luźniej i po sobotnim masażu czułem zdecydowanie większy zakres ruchu w bolącej pachwinie. I ponownie 33-34 sekundy szybko na 75 sekund w truchcie,

Na jeden dzień nietypowo pojechałem do Lublina. W środę nad ranem biegałem 2 odcinki 5-cio kilometrowe, ale miały być już one szybciej, niż standardowe tempo biegów ciągłych. Pierwszy z nich wyszedł w tempie 3:52/km a drugi w 3:50/km. Przedzielone były przerwą trwającą 4 minuty w tempie biegu spokojnego. Porywy wiatru przy Bystrzycy oraz Zalewie Zemborzyckim były wyczuwalne, ale znośne.

W piątek czekał mnie najcięższy jakościowo trening w tym tygodniu. Byłem ponownie w Warszawie, więc realizowałem go na Targówku. Plan zakładał układ 1 km – 2 km – 1 km – 2 km – 1 km – 2 km. Po odcinkach kilometrowych 1:30 przerwy w truchcie, natomiast po dwukilometrowych dwukrotnie dłuższa wynosząca 3 minuty. Krótsze odcinki miałem biegać w tempie 3:25-3:27/km, zaś dłuższe 3:28-3:30/km. Z planu niewiele wyszło. Wykonałem cały trening, ale z tempem było już mizernie. Poszczególne odcinki wyniosły kolejno 3:31 – 7:11 – 3:29 – 7:11 – 3:31 – 7:11. Nie mogłem być w dobrym nastroju po tej jednostce, ale postanowiłem to wziąć „na klatę”. Nie dowiozłem założeń. Czasami tak bywa. Szkoda.

Tydzień zakończyłem dłuższym rozbieganiem o dość nietypowej jak dla mnie porze. W niedzielę wyszedłem na trening dopiero około godziny 16:30 i przebiegłem 20 kilometrów w średnim tempie 4:26/km. Pogoda była bardzo ładna, dlatego podczas biegania mijałem całe rodziny spacerujące nad Wisłą oraz rzesze rowerzystów.

Za krokiem krok

W sierpniu podobnie jak w lipcu tylko jedno było pewne. Wiedziałem, że będzie to obfity w pracę czas. Wszelkie treningi i inne aktywności realizowałem albo rano przed wyjściem do pracy, albo wieczorem już po powrocie. Do tego oczywiście dochodziły aktywne weekendy.

Odnotowałem ok. 64 kilometry spacerów. Oznacza to, że trzymam cały czas stabilny, niezły poziom pod tym względem. Ogólna liczba kroków w sierpniu to 661 tysięcy, co uśredniając daje 21,3 tysiąca na każdy dzień.

Wrzesień będzie inny, niż wiele dotychczasowych miesięcy. Szykują się pewne zmiany i być może kilka ciekawych doświadczeń. Liczę, że zdrowie fizyczne i psychiczne dopiszą a pogoda i warunki atmosferyczne też okażą się łaskawe. Tego sobie i Wam życzę.

Published inDziennik biegacza

Be First to Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.