Skip to content

9 Bieg Sitarski – relacja

Kiedy zakładałem bloga nie przepuszczałem, że w przeciągu dwóch lat opublikuję na nim tylko jedną relację z zawodów. Dziwne czasy przeminęły (oby już nie powróciły) i teraz publikuję już trzecią relację z zawodów w przeciągu zaledwie jednego miesiąca. Zachęcam zatem do przeczytania relacji z 9 Biegu Sitarskiego, który odbył się w sobotę 18 czerwca w Biłgoraju.

Zapisy

Decyzję o starcie w 9 Biegu Sitarskim podjąłem w zasadzie po pierwszych zawodach w tym roku a więc 1 Olejarskiej Dyszce (relacje z tych zawodów udostępniam pod tym akapitem). Zerknąłem w kalendarz na czerwiec i biorąc pod uwagę pracę jak i ramy czasowe urlopu oraz ewentualne wyjazdy spostrzegłem, że to właśnie sobota 18 czerwca może okazać się jedną jak nie jedyną okazją do startu w tym miesiącu.

Do wyboru były trzy dystanse: 5 i 10 kilometrów oraz Półmaraton. Wszystkie biegi odbywać się miały na przełajowych trasach Nadleśnictwa Biłgoraj. Start i metę zlokalizowano w okolicach Zalewu Bojary. Podczas zapisów internetowych zdecydowałem się na najkrótszy dystans a więc 5 kilometrów. W pierwszym okresie koszt startu na ten dystans wynosił 30 złotych, następnie wzrosnąć miał do 45 złotych w terminie poprzedzającym datę zawodów.

Biuro zawodów

Podobnie jak w przypadku wcześniejszego wyjazdu do Nielisza również i tym razem na zawody wybrałem się z Irkiem oraz Karolem. Droga z Lublina do Biłgoraja zajęła Nam niespełna półtorej godziny. Sobota była dość ciepła, żeby nie napisać gorąca. Na miejsce dotarliśmy około godziny 15:15, a więc na trzy kwadranse przed startem biegów.

Odbiór pakietów startowych przebiegł bardzo sprawnie. Po kilku minutach mogliśmy już zmieniać ubrania i przypinać numery startowe do koszulek. Czip do pomiaru czasu znajdował się w numerach startowych, więc nie było potrzeby mocowania go do sznurówek, co z pewnością jest wygodniejszym i szybszym rozwiązaniem.

Rozgrzewka

Trucht na rozgrzewkę rozpocząłem około godziny 15:35. Po kilkuset metrach poczułem jak na prawdę jest gorąco i duszno. W ustach momentalnie robiło się sucho a to nie wróżyło zbyt dobrze. Na całe szczęście nogi wydawały się być w porządku. Ich „kondycja” była dla mnie w dniu startu największą zagadką, bo jak niektórzy już pewnie wiedzą zaledwie trzy doby wcześniej będąc jeszcze w Szkocji wystartowałem w dość nietypowym biegu górskim (relacja z niego poniżej).

Nogi miały prawo być w kiepskim stanie i tak na prawdę liczyłem się z faktem, że mogą stanowić dużą przeszkodę w uzyskaniu dobrego wyniku. W ramach rozgrzewki przebiegłem dwa okrążenia wokół miejscowego Zalewu, czyli 2 kilometry w tempie 5:00/km. Następnie dołożyłem do tego tylko dwie luźne przebieżki. Zrobiło mi się na prawdę gorąco, ale trasa biegu wiodąca praktycznie w całości przez las przynosiła cień (dosłownie i w przenośni) nadziei, że nie będzie tak tragicznie. Na sam koniec wykonałem jeszcze kilka energicznych wymachów rękami i nogami a następnie ustawiłem się w strefie startu.

Bieg

Start biegu na najkrótszym dystansie zaplanowano na godzinę 16:00. Kolejne dystanse miały startować w trzyminutowych odstępach czasu. Ruszyłem zdecydowanie, ale jednak nie kwapiłem się zbytnio do dyktowania tempa. Po wybiegnięciu ze strefy startu uplasowałem się na czwartej pozycji i postanowiłem obserwować sytuację. Wystarczyło zaledwie kilka chwil i spostrzegłem, że moje uda nie do końca są zregenerowane co zresztą przewidywałem. Mimo to tempo czołówki na tym pierwszym etapie wyścigu było dla mnie dość znośne i postanowiłem jak najdłużej trzymać się za prowadzącymi biegaczami. Pierwszy kilometr nie przyniósł wielkich przetasowań. Jak cień trzymałem się pierwszej trójki a za moimi plecami w niedalekiej odległości było dwóch zawodników. Jednym z Nich był Marian Nowak ze Stalowej Woli, drugim prawdopodobnie Stanisław Łuczak z Nowej Sarzyny. Kilometr otwarcia minęliśmy w 3:33/km.

Na drugim kilometrze sytuacja pozostawała bez zmian. Współpraca trzech znajomych układała się wzorowo a ja byłem trochę jak taki „nieproszony gość”. Jeden z biegaczy wziął na siebie dyktowanie tempa. Pozostała dwójka co jakiś czas oglądała się przez ramię i wyraźnie zdziwiona była faktem, że nie odpuszczam im ani na krok. Z pewnością zastanawiali się jak długo wytrzymam. Kiedy drugi kilometr wybił w 3:32/km jeden z Nich zszedł. Nie wiem jakie mieli ustalenia, ale z mojej perspektywy wyglądało to na wcześniej zaplanowane działanie. Tuż przed jego zejściem usłyszałem tylko z jego ust do dwóch pozostałych „za zakrętem na podbiegu szarpnijcie”.

W tej sytuacji wskoczyłem automatycznie na trzecią lokatę. Biegacz ze Stalowej Woli był kilkanaście metrów z tyłu, ale wciąż w kontakcie i z możliwością doskoczenia do Naszej trójki. Po tym co usłyszałem wiedziałem, że ucieczka dwóch młodych zawodników na podbiegu nie skończy się powodzeniem, bo na wzniesieniu ja ich „przytrzymam”, no chyba, że „pójdą” mocno poniżej 3:15/km a wtedy może mnie rzeczywiście „złożyć”, bo to szybko jak dla mnie nawet na płaskim a biorąc pod uwagę ociężałe nogi tym bardziej. Na wzniesieniu nie udało się im odskoczyć i trzeci kilometr odhaczyliśmy w 3:35/km.

Gdzieś w okolicach początku czwartego kilometra jeden z rywali zaczął wyraźnie słabnąć i stało się jasne, że w grze o zwycięstwo pozostanie Nas dwóch. Nie znałem lidera, ale był to młody, wysoki chłopak, który biegł dość swobodnie i mogłem tylko przypuszczać, że decydujący atak przeprowadzi on na ostatnich kilkuset metrach. Z pewnością był zaskoczony, że tak długo towarzysze mu krok w krok i sam w swojej głowie układał taktykę na zwycięstwo. Czwarty kilometr pokonaliśmy w 3:30/km.

Ostatni, piąty kilometr to tak w uproszczeniu połowa odcinka po lesie i druga połowa przez bulwar wzdłuż Zalewu do mety. Spojrzałem jak wygląda sytuacja z tyłu. Mieliśmy już dużą przewagę nad trzecim biegaczem ze Stalowej Woli i czwartym, który do połowy wyścigu współpracował z liderem. Na ostatnim kilometrze podobnie jak na wcześniejszych nie zerkałem na zegarek, ale jak się później okazało musieliśmy wyraźnie podkręcić tempo. Na bulwar wbiegliśmy w ścisłym kontakcie, ale gdy pozostało ostatnich 400 metrów mój rywal rozpoczął za mocny jak dla mnie finisz i wyraźnie ze mną wygrał. Wart podkreślenia jest fakt, że ostatni kilometr pokonałem w tempie 3:13/km. Zająłem więc drugie miejsce z czasem 17:23 netto a zwycięzcą został Hubert Ćwikła, zawodnik miejscowego klubu Znicz Biłgoraj.

  • Klasyfikacja OPEN: 2/77
  • Klasyfikacja mężczyzn: 2/47
  • Klasyfikacja wiekowa (30-39 lat): 1/10
Zdjęcie wykonane podczas dekoracji fot. OSiR Biłgoraj

Zakończenie

Po zakończonym biegu odpocząłem parę chwil, zmieniłem obuwie i udałem się na schłodzenie. Pomyślałem, że warto pobiegać nieco dłużej i udałem się na liczącą 7 kilometrów pętle, na której rozgrywany był Półmaraton. Na początku zupełnie wolno a później nieco żwawiej. W sumie siedmiokilometrową trasę przebiegłem w tempie 4:42/km. Teraz podczas tego schłodzenia miałem sporo czasu, aby wręcz delektować się otaczającymi lasami. Tereny leśne na obrzeżach Biłgoraja są wręcz rewelacyjne. Podczas biegu skupiony byłem na rywalizacji, ale po biegu zdecydowanie doceniłem walor przyrodniczy otoczenia.

Zdjęcie wykonane po zakończonym biegu fot. OSiR Biłgoraj

Po powrocie do miejsca startu/mety skorzystałem z punktów odżywiania i tutaj wielkie ukłony w stronę Organizatora a więc OSiR Biłgoraj. Wolontariusze przygotowali dużą ilość świeżych owoców a także pyszne risotto, którego ilość na pewno wystarczyła dla wszystkich zainteresowanych posiłkiem regeneracyjnym.

W pobliżu zlokalizowane były również małe bary, gdzie w rozsądnej cenie można było zjeść i wypić jeszcze coś innego, co przy tym upale przynosiło dużą ulgę.

W międzyczasie Organizator rozpoczął dekoracje w poszczególnych kategoriach oraz na konkretnych dystansach. I tutaj na szczególną uwagę zasługują dwie kwestie. Pierwsza z nich to fakt, że po ukończonym biegu dla uczestników nie było przygotowanych żadnych medali. Na zdecydowanej większości imprez w Naszym kraju jest to standard i bardzo często dla nieco wolniejszych biegaczy jedyna pamiątka z zawodów. Słyszałem wiele głosów, że tutaj tego ewidentnie zabrakło i wzbudziło rozczarowanie. Warto o tym pamiętać na przyszłość. Druga kwestia dotyczy natomiast klasyfikacji. Otóż po raz pierwszy spotkałem się z sytuacją, w której nie było dekoracji klasyfikacji głównej OPEN. Prowadzone były jedynie klasyfikacje w kategoriach wiekowych (i tutaj nagrodzono nawet sześć a nie jak to zwykle bywa trzy osoby). I w takiej oto sytuacji zamiast drugiego stopnia podium wskoczyłem na najwyższy stopień wśród trzydziestolatków. To dość zaskakujące rozwiązanie, ale suma summarum, dzięki temu większa ilość uczestników otrzymała statuetki a były nimi motywy przewodnie tego biegu a więc sitka. O miejscach w poszczególnych kategoriach świadczyły ich wielkości oraz kolorystyka.

Zdjęcie ze statuetką po dekoracji z biegu.

Ocena imprezy

Chociaż była to już dziewiąta edycja biegu to jednak w Biłgoraju wystartowałem po raz pierwszy. Urokliwe leśne trasy biegowe i organizacja na bardzo dobrym poziomie sprawiła, że mogę polecić biegaczom tę imprezę w latach kolejnych. Zabezpieczona trasa, smaczne jedzenie oraz duża ilość nagród, w tym tych pocieszenia to wielki atut imprezy. Oceniając każdą imprezę, w której biorę udział analizuje ją całościowo i staram się, aby moja ocena miała wymiar obiektywny i służyła dla ogółu przyszłych uczestników. Odczucia subiektywne oczywiście występują, ale przerzucam je na dalszy plan. Nie czuję się pępkiem świata, ale chcę, aby moje wpisy i relacje miały realną wartość dla innych.

Gdyby nie fakt braku medali w zasadzie nie miałbym żadnych zastrzeżeń. Osobiście nie ubolewam nad jego brakiem, ale (…) mi udało się wygrać statuetkę. Byli jednak i tacy, którzy nie załapali się na dekorację a przez to jedyną ich pamiątką po starcie w 9 Biegu Sitarskim będzie numer startowy. Te niedociągnięcie lub celowe działanie koniecznie musi zostać poprawione już za rok, bo niestety (lub stety) opinia uczestników często idzie w środowisko.

Słowem podsumowania należą się spore brawa i podziękowania dla Organizatorów za ich wkład w imprezę. Mieszkańcom Biłgoraja i okolic natomiast można pozazdrościć możliwości wykonywania aktywności fizycznej w tak znakomitych okolicznościach przyrody.

Published in5kmZawody

One Comment

  1. Eliza Eliza

    Bardzo dziękujemy za opinię, zapraszamy i w tym roku 🙂 Muszę jednak sprostować, zamiast medali na naszym biegu wszyscy uczestnicy otrzymują pamiątkowe statuetki – Sita biłgorajskie. Pozdrawiam i życzę sukcesów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.