Skip to content

Czerwiec 2021 – Ruszenie z tematem

Po najdłuższym jak dotąd okresie roztrenowania przyszedł czas na powrót do regularnego treningu. O tym właśnie będzie kolejny wpis z cyklu moich treningowych podsumowań. Najwyższa pora na Czerwiec 2021 – Ruszenie z tematem. Jak to zazwyczaj po dłuższej przerwie bywa, czy to spowodowanej kontuzją, czy też innymi zdarzeniami życiowymi łatwo nie było. Zarówno bieganie jak i wiele innych dyscyplin sportu wymagają cierpliwości. Cierpliwość w sporcie zwyczajnie popłaca. Jeśli masz ochotę zajrzeć do poprzednich wpisów z tego cyklu możesz to zrobić w szybki sposób, klikając w odnośniki poniżej.

Systematycznie, ale bez szaleństw

Czerwiec zamykający pierwszą połowę roku jak już wspomniałem w pierwszym akapicie tego wpisu nie należał do najlżejszych. Co prawda nie trenowałem na dużych obciążeniach, ale połączenie wysokich temperatur oraz obniżonej wydolności robiło swoje. Na szczęście nie mam większych problemów z motywacją i ambicją, dlatego skrupulatnie starałem się realizować założenia. I w taki oto sposób w czerwcu zrealizowałem 25 jednostek w ciągu 25 dni, natomiast 5 dni było wolnych od treningu biegowego.

OkresIlość dni treningowychIlość jednostek treningowychLiczba dni wolnych
1-6 czerwiec660
7-13 czerwiec552
14-20 czerwiec661
21-27 czerwiec661
28-30 czerwiec221
Ogółem25255
Tabela poszczególnych tygodni treningowych w czerwcu 2021

Całościowy kilometraż w miesiącu czerwcu wyniósł 337 kilometrów. Pokonanie takiego dystansu zajęło mi 25 godzin i 58 minut. Dzieląc łączną ilość kilometrów przez ilość jednostek treningowych wychodzi 13,48 kilometra na dzień i jednostkę treningową jednocześnie, gdyż w całym miesiącu czerwcu nie było dnia, kiedy biegałbym dwa razy dziennie. Średnie tempo każdego kilometra w tym miesiącu wyniosło 4:37/km. To dokładnie taka sam a wartość jak w miesiącu maju, który w większości upłynął mi na roztrenowaniu.

Czerwiec w telegraficznym skrócie

W zasadzie już w ostatnim tygodniu maja wróciłem do treningowej regularności. Z kolei pierwszy tydzień czerwca zakładał powolne wdrażanie się w trening i zabawę na zmiennych tempach na krótkich odcinkach. Tego typu zabawy w zasadzie towarzyszyły mi na większości treningów w opisywanym miesiącu.

Zdjęcie wykonane podczas treningu w Dąbrowicy

Początek czerwca był też dobrą okazją do czterodniowego pobytu w rodzinnym Lublinie. Wykonałem więc cztery jednostki treningowe, za każdym razem wybierając inną trasę. Nie zabrakło też częściowego biegania po miękkiej nawierzchni w lesie m.in. w Starym Gaju oraz na Dąbrowie. Pobyt w Lublinie był też dobrą okazją do spotkania się z chłopakami z drużyny.

Bez euforii do bieżni

W drugim tygodniu odwiedziłem bieżnie na obiekcie OSiR-u Targówek. Wykonałem tam odcinki 400-stu metrowe. Ogółem 2 serie po 6 powtórzeń. Odcinki w serii pierwszej pokonywałem w czasie 1:22-1:23 z przerwą 70 sekund w truchcie. Seria druga była nieco szybsza z odcinkami 1:18-1:19 i przerwą wydłużoną do 80 sekund. Pomiędzy seriami przerwa tego dnia wyniosła 3 minuty. Po dłuższej przerwie od nieco szybszego biegania tempo w okolicach 3:15-3:25/km nie było dla mnie zbyt komfortowe. Przekonany byłem wręcz, że odcinki dłuższe niż jedno okrążenie pełnowymiarowej bieżni lekkoatletycznej w podobnym tempie byłyby dla mnie wręcz katorgą. Ogólnie rzecz biorąc nie czułem polotu i tęsknoty za treningiem tempowym. Kiedy się człowiek męczy i ma świadomość, że aktualnie nie stać go na nic wielkiego, wkrada się zwątpienie, ale zwyczajnie trzeba to „przegryźć” i dalej robić konsekwentnie swoje.

Afrykańskie upały

Trzeci tydzień czerwca a więc jego połowa przyniosła nad Polskę falę tropikalnych upałów. Nie lubię biegać w wysokich temperaturach. Jestem tzw. typem zimnolubnym. Nie mam nic przeciwko pięknej, słonecznej pogodzie, ale aktywność fizyczna w takich warunkach ewidentnie mi nie służy. Co roku mam ten sam problem a mianowicie szybko odwadniam się i potrzebuję więcej czasu na regenerację.

W tygodniu tym wykonałem m.in bieg ciągły na dystansie 8 kilometrów ze średnią 4:07/km. Mimo wczesnej godziny było już dość gorąco stąd też tętno pikowało niemalże od początku mocno do góry.

Ponownie odwiedziłem słynnego „Poloneza”, a więc obiekty sportowe OSiR-u Targówek. Tym razem na tapetę poszły odcinki 200-stu metrowe. Tego dnia mogłem już szybciej poprzebierać nogami. Zaplanowanych miałem 10 odcinków w dwóch seriach po 5 powtórzeń. Odcinki biegane w tempie 2:45-2:50/km a więc w czasie 33-34 sekund na przerwie wynoszącej 75 sekund w truchcie. Pomiędzy pierwszą a drugą serią przerwa była dwukrotnie dłuższa.

Zdjęcie wykonane po jednym z treningów na obiekcie OSiR Targówek

Środkowy tydzień czerwca zakończyłem pobytem w Lublinie. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj fakt sobotniego treningu, który wykonałem w Starym Gaju. Plan zakładał zabawę biegową na mocno pofałdowanej trasie. Zważywszy na wcześniejsze treningi wariant zakładający 11 powtórzeń 80-cio sekundowych z przerwą minutową wydawał się dość ambitny. Zapowiadano najgorętszy weekend od początku roku a bieganie w crossie szybkich odcinków na krótkiej przerwie to mieszanka wybuchowa. Nieco zwlekałem z wyjściem na trening, chociaż z każdą kolejną godziną temperatura rosła. Ostatecznie las okazał się dobrym schronieniem przed intensywnie świecącym słońcem. Trening o dziwo też przebiegł lepiej, niż myślałem. Co prawda tempa na poszczególnych odcinkach różniły się od siebie znacząco, co miało związek z pokonywaniem m.in. powalonych drzew i dużą zmiennością nachylenia terenu, jednak sama intensywność na poszczególnych odcinkach była bardzo dobra. W nogach czuć było dobrze wykonaną prace.

Upałów ciąg dalszy

Przedostatni tydzień czerwca w zasadzie również mogę zaliczyć do udanych. Upały nie odpuszczały. Moje na ogół uznawane za poranne treningi wydawały się być wykonywane już zbyt późno. Nie zrywałem się jednak przed godziną 5:00, ponieważ kilka pobudek tego typu dzień po dniu sprawia, że człowiek nie jest w stanie w pełni tego nadrobić nawet w weekend. A od kolejnego tygodnia powtórka i zaczyna wdzierać się przemęczenie, które później trudno „wyregulować”.

W okresie tym wykonałem m. in. dwa odcinki 4-ro kilometrowe w tempie biegu ciągłego (odpowiednio po 4:02/km i 4:00/km), po raz pierwszy od dłuższego czasu podbiegi (krótkie na 15 sekund z przerwą również krótką, bo 45 sekund) oraz w sobotę (i tu nietypowo, bo w późnych godzinach wieczornych) minutówki a w zasadzie 14 odcinków w tempie 3:15-3:25/km z przerwą 75-cio sekundową. Trening ten wykonałem w dużej mierze w warszawskim Lesie Bródnowskim.

W ostatnim krótkim tygodniu tego miesiąca powtórzyłem podbiegi, przy czym były to odcinki wydłużone do 120 metrów. Biegane żwawo w 21-22 sekundy i z przerwą nieco poniżej minuty a dokładnie 55 sekund w zbiegu. Tradycyjnie jak to ma miejsce w Warszawie podbiegi wykonuje na wiadukt przy trasie S8. I tym razem słońce dawał się silnie we znaki, jednakże podbiegi charakteryzują się choć intensywną to szybką robotą do wykonania. Pieczenie mięśni jest spore, ale wysiłek krótki.

Aktywnie jak wcześniej

Wzorem poprzednich miesięcy również w czerwcu starałem się być aktywny także poza samym bieganiem. Spacerując przeszedłem ok. 55 kilometrów. Łączna ilość kroków jaką pokonałem w czerwcu wyniosła blisko 645 tysięcy, co daje średnią 21,5 tysiąca na każdy dzień.

Liczę na to, że lipiec będzie bardziej okazały pod kątem treningu biegowego. Dyspozycja powinna powoli piąć się ku górze, ale będzie miało na to wpływ wiele czynników tj. dieta, odpoczynek, warunki atmosferyczne itp. Jednego jestem pewien. Czeka mnie sporo pracy, ponieważ w okresie tym, mimo iż wakacyjnym nie będę korzystał z żadnego urlopu. Trzeba będzie znaleźć zatem odpowiedni balans pomiędzy codziennymi obowiązkami, na które składa się praca w pełnym wymiarze czasu oraz regularne treningi biegowe i uzupełniające.

Published inDziennik biegacza

Be First to Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.