Skip to content

Styczeń 2021 – Sięgnąłem po 500+

Zgodnie z założeniem od bieżącego roku planuję publikować treningowe raporty w cyklu comiesięcznym. W roku ubiegłym cykl podsumowań ukazywał się kwartalnie, ale to wynikało głównie z daty założenia bloga. Zatem startujemy od początku a więc Styczeń 2021 – Sięgnąłem po 500+. Zapraszam do lektury!

Początek z nadziejami

Nowy rok to dla wielu osób idealny moment na nowe wyzwania i postanowienia. Któż z Was nie zna, lub sam nie używał wielokrotnie sformułowania „Nowy Rok, Nowy/a Ja„? Ja na szczęście w kontekście biegania nie muszę sobie nic postanawiać. Trening biegowy wszedł mi w krew i jest praktycznie nieodłącznym elementem prawie każdego dnia. I generalnie dobrze mi z tym! Choć nie będę ukrywam czasami jest ciężko lub zwyczajnie nie chce się.

Tak jak w nagłówku powyżej liczyłem, że rok 2021 przyniesie wiele zmian dotyczących życia codziennego, które w ostatnich dziewięciu miesiącach zostało storpedowane przez pandemię koronawirusa. Niestety pod koniec stycznia okazało się, że obostrzenia związane z niektórymi dziedzinami życia (w tym sportowymi) pozostaną z Nami na dłużej. Nie wróży to nic dobrego. Myślę, że w perspektywie nawet kilku najbliższych miesięcy. Tak czy inaczej musimy dalej robić swoje! Z takiego właśnie wychodzę założenia. Szkoda byłoby za kilka lub kilkanaście miesięcy żałować, że poprzestało się w działaniach.

A przed pracą jeszcze praca

W styczniu nie brałem wolnego w pracy i przepracowałem 22 dni. Pełen wymiar czasu pracy nie pomaga w realizacji dużej objętości treningowej oraz efektywnej regeneracji. Mam jednak świadomość, że stopień wykonywania czynności w pracy jest dla wielu osób zróżnicowany i nie można tego jednoznacznie porównywać. Sam przyznaję, że nie mam ciężkiej fizycznej pracy. Nie oznacza to jednak, że w pracy odpoczywam. W moim przypadku praca w dużej mierze wymaga wysokiej koncentracji. To inny rodzaj zmęczenia.

Wraz z końcem grudnia każdy dzień nieco wydłuża się. Zauważalne jest to zarówno rano jak i popołudniami. Dla mnie zjawisko to jest szczególnie istotne, ponieważ jeszcze do niedawna rozpoczynałem i kończyłem swój trening, kiedy było zupełnie ciemno. Nie jest to komfortowa sytuacja. Na szczęście z tygodnia na tydzień sytuacja ulega zmianie. Wciąż rozpoczynam treningi w ciemnościach, ale gdy jestem w połowie aktywności zazwyczaj zaczyna się już robić jasno. Nie określę tego, że miasto Warszawa budzi się ze snu, ponieważ ruch drogowy na najważniejszych trasach stolicy jest już dość intensywny. Na chodnikach, ścieżkach rowerowych i bulwarach jestem raczej pojedynczym osobnikiem. Kilkuosobowe grupki osobowe mijam tylko przy przystankach komunikacji miejskiej. A jeśli jesteście ciekawi, gdzie najczęściej biegam w Warszawie to odsyłam Was do tego tekstu.

Rosnące objętości

Nie będę ukrywał, że styczeń okazał się na swój sposób rekordowy. Zaliczyłem zarówno rekord kilometrażu tygodniowy (129 kilometrów) oraz miesięczny (540 kilometrów). I choć nie rekordy są tutaj najważniejsze to jednak warte odnotowania w formie ciekawostek. Cały czas trenując wierzę, że najlepsze w bieganiu jeszcze przede mną a obecne działania przełożą się w przyszłości na nowe rekordy. I nie rozchodzi się tutaj wcale o rekordy objętościowe tylko wynikowe podczas przyszłych zawodów na różnych dystansach.

W styczniu trenowałem 27 dni, natomiast podczas 4 dni (wszystkie poniedziałki) nie zakładałem butów biegowych. W tym miejscu należy zaznaczyć, że liczba treningów biegowych zamknęła się w 33 jednostkach. Jak zatem łatwo obliczyć podczas 5 dni wykonywałem poranny dłuższy trening przed pracą i wieczorny krótszy po pracy. Pozostały 1 taki dzień przypadł w Święto.

OkresIlość dni treningowychIlość jednostek treningowychLiczba dni wolnych
1-3 styczeń330
4-10 styczeń681
11-17 styczeń681
18-24 styczeń681
25-31 styczeń661
Ogółem27334
Tabela poszczególnych tygodni treningowych w styczniu 2021

Ogólny kilometraż wyniósł 540 kilometrów, a więc o 84 więcej w stosunku do sierpnia 2020 roku, kiedy to mój zegarek zatrzymał się na 456 kilometrach (wzrost ponad 18%). Zwiększenie objętości kilometrowej równa się zwiększonej ilości czasu poświęconego na bieganie. A zatem w styczniu biegałem przez 41 godzin i 2 minuty. Trening treningowi nie równy, ale uśredniając na dzień treningowy przypadło dokładnie 20 kilometrów, na trening 16,36 kilometra a średnie tempo ukształtowało się na poziomie 4:33/km.

Styczeń w telegraficznym skrócie

Miesiąc rozpocząłem w Warszawie. Nie mogłem pozwolić sobie na długi weekend noworoczny stąd taka właśnie decyzja. W pierwszych dniach stycznia nie wydarzyło się nic nadzwyczaj spektakularnego. Po kilku dniach trafił się jednak dzień wolny na tygodniu (Święto Trzech Króli). W „normalnych czasach” startowałbym pewnie w biegu o takiej samej nazwie na dystansie 5 kilometrów w Łodzi. Niestety z przyczyn oczywistych nie doszedł on do skutku.

W drugim tygodniu stycznia wykonałem jeszcze jeden mocniejszy trening częściowo w towarzystwie Krzyśka z pracy. Pobiegł ze mną trzy odcinki w konfiguracji 6′ p. 2′ – 8′ p. 2’30” – 6′ p. 2′ a na końcu jeszcze sam zaplanowane miałem 10′. Wszystkie odcinki wykonywałem w tempie 3:40-3:43/km. Miałem sporo obaw przed tą jednostką, ale towarzystwo Krzyśka mi pomogło. Po trzech wspólnych odcinkach, było mi łatwiej podejść do ostatniego.

Zmiana kodu „trójka” z przodu

Kilka dni później pojechałem na weekend do Lublina. Był to dla mnie szczególny weekend, ponieważ urodzinowy a i urodziny były nie byle jakie, bo 30! Data 10 stycznia przypadła akurat w niedzielę, więc świętowanie rozpocząłem od długiego, mocnego rozbiegania z dwoma Pawłami i Marcinem. Wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Całość treningu to 26 kilometrów z której średnie tempo wyniosło 4:07/km. Rozpoczęliśmy od 10 kilometrów w okolicach 4:12/km a następnie 16 kilometrów to naprzemiennie (1 km szybciej ~3:52-3:57 / ~ 1 km wolniej 4:07-4:12). Ostatni z szybszych kilometrów pobiegliśmy w 3 minuty i 37 sekund.

Po południu był czas na drugą część kameralnego świętowania. Były sporo smacznego jedzenia i bardzo miłe upominki. Na kilku z nich pojawiło się nawet logo mati.run, ale największe wrażenie zrobił na mnie zdecydowanie tort!

30 urodziny i wspaniały tort

Zapachniało przerwą

Wtorek 12 stycznia rozpoczął się mało ciekawie. Choć byłem po intensywnym poprzednim tygodniu to jednak poniedziałek miałem wolny. Pierwszą jednostką treningową nowego tygodnia były podbiegi. Już od samego wyjścia na zewnątrz czułem się nie najlepiej. Sesje podbiegów wykonałem w całości, chociaż myśl o modyfikacji ilości powtórzeń kotłowała mi się w głowie przynajmniej kilka razy. Po powrocie z treningu a przed wyjściem do pracy uciąłem sobie drzemkę. Piszę o tym celowo, bo to już mogło świadczyć, że sytuacja jest co najmniej niecodzienna. Następnie pojechałem do pracy. Pierwszych kilka godzin minęło nijak, później było już tylko gorzej. Nie miałem gorączki, ani żadnych przejawów kaszlu i kataru. Byłem jednak osłabiony a mięśnie poniżej pasa, w szczególności ud były wręcz zmasakrowane. Nie mogło być innej decyzji jak rezygnacja z treningu wieczornego. Gorąca kąpiel i do łóżka. Na poranny środowy trening nawet nie nastawiałem budzika. Czułem, że jak mnie coś „trafiło” to mam przynajmniej kilka dni wyjęte z kalendarza. Nerwowo wąchałem wszystko wokół, ale węch i smak był, choć apetytu na spożywanie posiłków ani trochę.

Zadziałałem skutecznie, bo w środę po pracy już byłem na treningu i kręciłem bieg ciągły, który odpuściłem rano. Wyszedł on nieco wolniej, ale trening wykonywałem po dość obfitych opadach śniegu. Ogólnie cały plan tygodniowy mi się przesunął, ale finalnie wyszedłem cało z opresji.

Bestia ze Wschodu

Trzeci tydzień stycznia nie był również pobłażliwy z innego powodu. To właśnie w tym okresie warunki atmosferyczne mocno zaczęły płatać figle a dodatkowo nadciągnęła „bestia ze Wschodu” a więc dość mocno odczuwalne ujemne temperatury. Motywacja i determinacja po raz kolejny zostały wystawione na próbę, ale mnie takie sytuacje raczej nie łamią.

W tym okresie wpadł jeszcze jeden mocniejszy trening a mianowicie 8 odcinków 2′, bieganych w tempie 3:22-3:32/km z przerwą 1′ nietypowo w marszu. Odcinki planowałem biegać wzdłuż Wybrzeża Gdańskiego, ale niestety warunki i oblodzone podłoże na to nie pozwoliły, dlatego wykonywałem je na moście wzdłuż trasy S8 łączącym Targówek i Żerań. Ten odcinek liczy około 650 metrów a więc tylko niewiele dłużej, niż dystans pokonywanych odcinków. Stąd decyzja o lekkiej modyfikacji przerwy z truchtu do marszu. Pozwoliło mi to biegać bez problemów w obu kierunkach a nawroty przypadały właśnie podczas przerw. Dobry trening, choć w mrozie i z lekko obolałymi jeszcze udami.

Rekordowy tydzień

I w czwartym tygodniu pogoda nie rozpieszczała, ale trzeba było sobie jakoś radzić. Na uwagę zasługuje tutaj jednostka treningowa, która miała się składać z dwóch powtórzeń 15′ z przerwą 4′ w truchcie. Założenia na ten trening okazały się zbyt ambitne. Z planowanego tempa 3:35-3:40 nic nie wyszło. Pierwszy kwadrans w tempie 3:49, drugi zaś po 3:46. Oczywiście podłoże pozostawiało trochę do życzenia, ale nie zmienia to też faktu, że tego dnia trochę mi brakło a nie chciałem ryzykować wywrotką.

Weekend po raz kolejny spędzony w Lublinie a niedziela ukoronowana rozbieganiem 28 kilometrów, na które złożyło się 15 kilometrów w towarzystwie obu Pawłów i Marcina w tempie około 4:09/km. Następnie podzieliliśmy się na dwie dwójki. Lubelski Biegacz wraz z Ambitnym Mastersem pobiegli szybciej a ja z Marcinem nieco wolniej. Kolejnych 5 kilometrów to tempo około 4:12/km a ostatnie 8 kilometrów rozpoczynaliśmy żwawą przebieżką 30″ a następnie wracaliśmy do tempa rozbiegania, które i tak do najwolniejszych nie należało. Średnie tempo z całości treningu wyniosło 4:07/km, natomiast u chłopaków z pierwszej grupy 4:01/km.

Długie niedzielne rozbieganie z dwoma Pawłami oraz Marcinem

Przedostatni tydzień stycznia zamknąłem z wynikiem 129 przebiegniętych kilometrów, co stanowi mój osobisty rekord od momentu rozpoczęcia sporadycznego biegania a potem regularnego trenowania.

Nieznaczne wyhamowanie

Ostatni piąty tydzień stycznia to czas lekkiego wyhamowania z obciążeniem treningowym. Biegałem co prawda sześć dni pod rząd z większą ilością kilometrów, ale jednak nie zdarzył się żaden dzień z dwoma treningami.

Ostatnie tygodnie są na ogół do siebie podobne, tak więc i w tym rozpocząłem od podbiegów a dzień później wykonałem bieg ciągły. Warszawa jak wiadomo nie obfituje w dużą ilość podbiegów, dlatego ja wykonuję je na wiadukcie w okolicach Castoramy i Centrum Handlowego Targówek zlokalizowanych przy trasie S8. Podbieg nie zalicza się do wybitnie długich, ale jego największą zaletą jest jednostajność nachylenia.

W tygodniu tym zaliczyłem również 15 powtórzeń 1′ bieganych w tempie 3:22-3:32/km na przerwie 1′ w okolicach 4:30-4:40/km. Ten półgodzinny akcent minął dość szybko, chociaż nie czułem się zupełnie luźno. Dobrze jednak, że tego dnia odcinki nie były dłuższe, ponieważ zmęczenie byłoby dużo większe.

Tydzień i miesiąc jednocześnie zakończyłem niedzielnym samotnym dłuższym rozbieganiem w Łodzi. Ze względu na dość obfite opady śniegu w poprzednich dniach nie nastawiałem się na trzymanie za wszelką cenę określonych widełek tempowych. Wiedziałem też, że obecność kolegów z drużyny znacznie ułatwiłaby wbicie się na wyższe obroty, ale ku memu zaskoczeniu od początku noga dobrze kręciła i średnie tempo z 23 kilometrów wyniosło 4:09/km. Dobre bieganie bez zajeżdżania.

Styczeń nie tylko biegowy

Pierwszy miesiąc 2021 roku okazał się więc nad wyraz aktywnym okresem czasu. Oprócz wcześniej wspomnianego kilometrażu biegowego i czasu spędzonego w pracy starałem się być sporo w ruchu. Od czasu do czasu spacerowałem rejestrując ok. 56 kilometrów pieszo a ogół kroków w styczniu to 713 tysięcy co daje średnio 23 tysiące na dzień.

A tymczasem mamy już miesiąc luty. W dalszym ciągu pracuję i trenuję starając się nie przekraczać cienkiej linii pomiędzy podbijaniem formy i wnoszeniem organizmu na wyższy poziom a jego przetrenowaniem.

Published inDziennik biegacza

Be First to Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.