Podsumowanie kwartalne
Zestawienie dotyczy okresu od stycznia do marca 2020 roku, ponieważ blog mati.run ujrzał świało dzienne 1 kwietnia 2020 i nie był to absolutnie Prima Aprillisowy żart 🙂
W ostatnim dniu stycznia oraz lutego na Facebooku publikowałem podsumowanie treningowe poszczególnych miesięcy. Zachęcam do zapoznania się z nimi poprzez kliknięcie podkreślonych słów.
W dzisiejszym wpisie postaram się opisać kilka kluczowych momentów tego okresu a ostatnia część będzie istną wisienką na torcie dla wielbicieli cyferek! Warto więc dotrwać do końca 😉
Styczeń,
czyli miała być Agnieszka a był Mateusz (…)
Rok 2020 rozpoczął się w zasadzie nie szczególnie, choć atrakcje pewne były (…) Już w pierwszych dniach Sąsiadka w góry zalała mi trzy pomieszczenia w mieszkaniu, więc do śmiechu mi raczej nie było (…)
W związku z Sylwestrem i Nowym Rokiem nie stawiałem przed sobą szczególnych postanowień i nie planowałem jak to od 1 stycznia odmienię swoje dotychczasowe życie. Postanowiłem tę zimę, która do typowej zimy podobna nie była przepracować solidnie i zabrałem się za to już w ostatnim kwartale roku 2019. Byłem zatem po solidnej dawce ćwiczeń uzupełniających i nie startowałem z zupełnego zera.
Szybko nadarzyła się okazja na start w Biegu Trzech Króli w Łodzi, który rozgrywany jest od 2017 roku na atestowanej przez PZLA trasie liczącej 5 kilometrów. Skonsultowałem temat startu z trenerem Pawłem i podjęliśmy wspólnie decyzję, że warto wystartować. Miał to być dobry punkt odniesienia do dalszej pracy treningowej. Sęk w tym, że odwlekłem rejestrację o jeden dzień i limit 3000 miejsc został wyczerpany. Zapisy zostały zamknięte a ja zostałem z ręką w nocniku.
Nieoczekiwana zmiana planów
Rozpoczęły się nerwowe ogłoszenia i poszukiwania osób, które z jakiegoś względu nie mogą wystartować i chętnie odsprzedadzą swój pakiet startowy. Bieg miał odbyć się w poniedziałek 6 stycznia o godzinie 17:00. Na rozwój sytuacji czekałem do niedzieli do godziny 15:00. Wstrzymywałem się tego dnia z wyjściem na trening. W końcu zwątpiłem i wyszedłem pobiegać długie niedzielne rozbieganie (…) Na szczęście zabrałem ze sobą telefon. Nagle informacja. Zgłosiła się kobieta, która nie ma możliwości wystartować. Jest pakiet! Po przebiegnięciu 8 kilometrów momentalnie modyfikowałem trening. Kilka rytmów i koniec, bo za około 24 godziny start.
I tak jako „Agnieszka” ze strefy V, stanąłem na starcie w I strefie już jako „Mateusz”. Kompletnie nie wiedziałem czego mogę się po sobie spodziewać w około dwa tygodnie po roztrenowaniu i kilku jednostkach wprowadzających w zasadzie w trening właściwy.
Generalnie z biegu zadowolony byłem bardzo. Pobiegłem wynik 17:00 netto i zostałem sklasyfikowany na 16 miejscu wśród 2750 osób. To był mój trzeci wynik w życiu na atestowanej trasie a do życiówki zabrakło tylko 7 sekund. Ten start mnie zdecydowanie podbudował i napędził do działania.
W kolejnych tygodniach stycznia trening zarówno biegowy jak i uzupełniający szedł bardzo dobrze. Nie miałem żadnych przestojów i dzięki temu miesiąc zamknąłem z przebiegnietymi 372 kilometrami.
Luty,
czyli życiówka, jakby nie wiadomo skąd (…)
Przejście ze stycznia w luty było płynne i bezproblemowe. W nocy z 8 na 9 lutego miała się odbyć jednak Trzecia (nocna) Dycha do Maratonu. Nie miałem parcia, aby w niej wystartować, głównie dlatego, że intensywnie pracowałem po sześć dni w tygodniu i czułem, że choć jest „gaz pod nogą” to jednak nie jestem dostatecznie zregenerowany.
Na cykl lubelskich biegów zapisany jestem z góry, więc nie musiałem się przejmować rejestracją, limitami miejsc itp. Mogłem podjąć decyzję niemal na ostatnią chwilę i stało się to dopiero w piątek. W sobotę byłem jeszcze do godzin popołudniowych w pracy.
W sobotni wieczór od momentu dotarcia na Arenę Lublin, w okolicy której zlokalizowany był start i meta biegu czułem się wybitnie dobrze. Głowa nad wyraz spokojna. Zakres ruchu na rozgrzewce świetny. Brak jakichkolwiek dolegliwości żołądkowych. Same pozytywy, jak mało kiedy przed, bądź do bądź ważnym startem. Jeśli już startuję to raczej nie po to, aby zwiedzić rekreacyjnie kilka dzielnic miasta.
Poszło rewelacyjnie. Od początku do końca kompletnie nie kontrolowałem tempa z zegarka i po prostu biegłem swoje. Zakończyłem na 7 miejscu OPEN, 3 w kategorii mieszkańca miasta Lublina i z czasem 35:12, co oczywiście wiązało się z nowym rekordem życiowym! Kompletne zaskoczenie, zważywszy na okres roku i obecny stan treningowy.
W dalszej części lutego trening zdecydowanie nabrał tempa a morale powędrowały w górę. Wszystko szło w jak najlepszym porządku i pod koniec miesiąca na kilka dni wyjechałem do Szkocji, gdzie mogłem pobiegać w pięknych okolicznościach przyrody. Niestety pogoda była kapryśna.
Marzec,
czyli bez kwarantanny, ale i tak z ograniczeniami (…)
Miesiąc rozpoczął się kiepsko. Ostatni trening w Szkocji był efektem wygórowanej ambicji, która wygrała ze zdrowym rozsądkiem. Pobiegłem w ciężki teren w największe opady śniegu, deszczu, bardzo silne porywy wiatru, pokonując kilka kilometrów w butach zanurzonych w wodzie nad kostki. Z perspektywy czasu wiem, że to było szalenie nie rozsądne, nazwijmy rzeczy po imieniu, to po prostu było głupie (…)
Wróciłem do kraju i szybko trafiło mnie osłabienie. Z kilku jednostek treningowych zrezygnowałem zupełnie a kilka zmodyfikowałem i dostosowałem do aktualnego stanu. W tym miesiącu większość treningów biegowych realizowałem na samopoczucie. Jeśli czułem się dostatecznie dobrze to najczęściej podkręcałem tempo. Osłabienie utrzymywało się na prawdę dość długo (…)
Oczywiście nie marnowałem czasu. Kontynuowałem ćwiczenia w mieszkaniu, które wykonuję już od kilku miesięcy. Swoją drogą na skutek akcji #zostańwdomu ćwiczenia w swój plan treningowy wplotło zapewne wielu moich biegowych znajomych, którzy wcześniej do tej formy aktywności podchodzili z dystansem. Dla mnie to nie było nic nowego, bo nawyki rozciągania, rolowania, stabilizacji wpoiłem u siebie już w ubiegłym roku.
Marzec był zatem okresem „nijakim”. Coś trenowałem, ale i osłabienie i masowe komunikaty o przełożeniach, bądź całkowitych odwołaniach imprez biegowych nie wpływały na mnie i otoczenie zbyt dobrze. I nie chodzi o to, że motywacja zupełnie spadła, ale zwyczajnie nie było ciśnienia na szalone budowanie formy. Nie czułem również potrzeby udowadniać sobie na treningu, że „gdyby były zawody to bym to i tamto (…)”
Cyfry, cyfry, cyfry
To co najbardziej obrazujące mój szeroko rozumiany trening i potrzebę samodoskonalenia się zostawiłem sobie na sam koniec. Jeśli dotarłeś do tego miejsca to będzie już zdecydowanie mniej czytania a więcej patrzenia.
Pamiętaj, niech Cię te cyfry w żaden sposób nie przerażą. Nie bierz ich całkowicie do siebie, ponieważ wszyscy jesteśmy na zupełnie innym poziomie wytrenowania i mamy też inne wymagania wobec siebie. Kierują Nami też inne motywacje i obieramy zupełnie inne cele.
Jeśli czytasz ten wpis z urządzenia mobilnego, ze względu na ograniczone możliwości wyświetlacza prawdopodobnie konieczne będzie przesuwanie tabeli poniżej kciukiem od prawej do lewej.
Mój trening w Q1 2020
STYCZEŃ | LUTY | MARZEC | SUMA | |
Przebiegnięte kilometry | 372 | 405 | 364 | 1141 |
Ilość dni treningowych/wolnych | 27/4 | 25/4 | 24/7 | 76/15 |
Udział w zawodach | 1 | 1 | 0 | 2 |
Średnia ilość kilometrów przypadająca na dzień treningowy | 13.8 | 16.2 | 15.2 | 15.0 |
Czas biegania (w minutach) | 1736 | 1958 | 1690 | 5384′ 89h44′ |
Średnie tempo z całości (m:ss/km) | 4:40 | 4:50 | 4:40 | 4:43 |
Ćwiczenia rozciągające (w minutach) | 1140 | 700 | 750 | 2590’ 43h10′ |
Ćwiczenia mobilizujące (w minutach) | 545 | 500 | 630 | 1675’ 27h55′ |
Ćwiczenia stabilizacyjne głównie plank 4 rodzaje (w minutach) | 272 | 300 | 200 | 772’ 12h52′ |
Sauna (w minutach) | 120 | 118 | 20 | 258’ 4h 18′ |
Mata z kolcami (w minutach) | 100 | 160 | 170 | 430’ 7h 10′ |
Regeneracja poprzez sen (w godzinach) | 248 | 205 | 237 | 690 h |
Średni czas snu przypadajacy na dobę (w godzinach) | ~8 | ~7 | ~7,5 | ~7,5 h |
Jak widać z tabeli powyżej było tego całkiem sporo. Nie mam wątpliwości, że nigdy wcześniej nie poświęcałem tyle czasu na wzmacnianie i rozciąganie swojego ciała. Między innymi w takich działaniach upatruje właściwej drogi do biegowego progressu.
Swoje podsumowanie treningowe zakończę cytatem:
„Wymagajcie od siebie, choćby inni od Was nie wymagali” – Jan Paweł II
Jeśli po przeczytaniu mojego podsumowania masz jakieś pytania lub sugestie to zapraszam Cię do kontaku ze mną.
Możesz też podzielić się tym wpisem ze swoimi znajomymi! Z pewnością zmotywuje mnie to do dalszego działania. Nie tylko biegowego, ale i blogowego 🙂
Be First to Comment