Minęło już sporo czasu odkąd miałem okazję wystartować na dystansie 5-ciu kilometrów z atestem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Spoglądam w dziennik treningowo-startowy i ostatni raz miało to miejsce na początku stycznia 2020 roku a więc jeszcze przed pandemią. W minioną niedzielę 9 października nadarzyła się jednak dobra okazja. Zapraszam zatem do przeczytania mojej relacji z 11 Biegiem przez Platerów.
Zapisy
Zapisy na jedenastą edycję biegów w Platerowie zostały uruchomione już w połowie lipca. W tym roku biegacze mieli do wyboru dwa dystanse. Zwolennicy dłuższych dystansów mogli wybrać półmaraton, natomiast Ci, którzy preferują krótkie i szybsze bieganie dystans 5 kilometrów. Dodatkowo dla osób uprawiających Nordic Walking przewidziano również trasę krótszą.
Prawdę powiedziawszy wcześniej nie brałem tego biegu pod uwagę i nawet się nią zupełnie nie interesowałem. O możliwości wystartowania na dość szybkiej, atestowanej trasie pięciokilometrowej dowiedziałem się od Pawła na około dwa tygodnie przed terminem planowanej imprezy. Dodatkowo szybko okazało się, że z transportem na zawody nie powinno być najmniejszego problemu, tak więc opcja ta była warta przemyślenia. Kolejnym aspektem „za” był termin zawodów, który ewidentnie mi odpowiadał. Na połowę października miałem bowiem już plany dużo wcześniej, dlatego jakikolwiek start w tym okresie nie wchodził w grę.
Finalnie zapisałem się dopiero w ostatnim dniu zapisów internetowych a więc na niecały tydzień przed biegiem. Opłata startowa na dystans 5-ciu kilometrów wynosiła wówczas 50 złotych.
Biuro zawodów
Wyjazd na zawody umożliwił mi w dużej mierze Patryk, z którym dwa tygodnie wcześniej zabrałem się również na 6 PKO Bieg Charytatywny w Biłgoraju. Skład auta uzupełniała Joanna oraz Bartek. Trasa z Lublina do Platerowa licząca około 140 kilometrów zajęła Nam praktycznie dwie godziny czasu. Na miejsce dotarliśmy zatem około godziny 10:30. Start dystansu półmaratońskiego zaplanowano dokładnie w południe, natomiast uczestniczy „piątki” swoje zmagania rozpocząć mieli kwadrans później a więc o godzinie 12:15.
Sam odbiór pakietów w miejscowym Gminnym Ośrodku Kultury przebiegł bardzo sprawnie. Spora ilość czasu wolnego do rozpoczęcia rozgrzewki sprawiła, że od razu wybraliśmy się na spacer po najbliższej okolicy. Warunki atmosferyczne przed południem nie były najgorsze, choć wyczuwalny był również wyraźny chłód.
Rozgrzewka
O godzinie 11:40 a więc na 35 minut przed startem ruszyliśmy na spokojną rozgrzewkę w trakcie której dołączył do Nas Krystian, Sylwek oraz w końcówce Paweł. Blisko 2,5 kilometra spokojnego biegu w tempie 5:00/km upłynęło bardzo przyjemnie. Jadąc do Platerowa czułem niepewność związaną ze startem w zawodach, ale na rozgrzewce z kolei czułem się już bardzo swobodnie. Być może wpływ na to miała dobrze przespana noc oraz pół godziny rozciągania, które wykonałem nad ranem, jeszcze przed wyjściem z mieszkania. Nogi podczas rozgrzewki były luźne a wykonywanie poszczególnych wymachów i wyskoków nie powodowało w zasadzie żadnego dyskomfortu. To było bardzo pozytywne uczucie zważywszy na fakt, że nie występuje ono u mnie zbyt często, szczególnie w dniu biegu. Najczęściej w takich sytuacjach czułem się ociężały i spięty, prawdopodobnie w największej mierze przez przedstartowy stres.
Na 5 minut przed startem zrzuciłem dłuższe ubrania i wskoczyłem we wcześniej przygotowany strój startowy. Następnie poleciałem dwie krótkie przebieżki, dzielone chwilowym marszem i trzeba było skierować się do strefy startu, bo świadomość pewnej sytuacji sprzed kilku lat w Starej Wsi nie daje do dzisiaj spokoju.
Bieg
Start biegu był punktualny a więc rywalizację na pięciokilometrowej trasie rozpoczęliśmy o godzinie 12:15. Kilkanaście metrów za linią startu/mety był pierwszy zakręt w prawo i od razu ciągnący się na około 300-400 metrów podbieg. Na jego szczycie przeskoczyły przede mnie dwie kobiety a dokładnie była to Martyna Baranowska oraz Beata Klimek.
Dość szybko spostrzegłem się, że na trasie nie ma żadnych oznaczeń poszczególnych kilometrów a ja dodatkowo wyłączyłem dzień wcześniej w zegarku autolap, dlatego też podczas samego biegu nie mogłem skorzystać z podsumowań kilometrowych z GPS.
Przebieg rywalizacji nie należał do spektakularnych przynajmniej z mojej perspektywy i zajmowanej przeze mnie lokaty. Dwójka liderów od początku ścigała się jedynie między sobą. Paweł początkowo biegł w kontakcie z jednym z rywali, ale w okolicach pierwszego kilometra zaczął zyskiwać kilka metrów i z każdym kolejnym kilometrem wyraźnie powiększał swoją przewagę biegnąc na niezagrożonym trzecim miejscu. Rywala Pawła na trasie wyprzedziła jeszcze pierwsza z kobiet na mecie (Martyna) a biegnąca bezpośrednio przede mną druga (Beata) utrzymywała w zasadzie stałą przewagę.
Po nawrocie 180 stopni tuż za drugim kilometrem dopadły mnie dość odczuwalne dolegliwości żołądkowe, z którymi mierzyłem się w zasadzie do końca biegu. Na moje szczęście nie wyeliminowały mnie one zupełnie ze ścigania, choć przez głowę przeleciała myśl co będzie jak zaraz bieg się dla mnie przedwcześnie skończy. Jakoś to przetrwałem i co więcej nie dałem się wyprzedzić już żadnemu z rywali trzymając w zasadzie cały czas równe tempo niezależnie od profilu trasy. A była ona dość sprzyjająca, choć nie zupełnie płaska. Na całej jej długości pojawiło się kilka niezbyt ostrych, ale długich podbiegów i zbiegów o umiarkowanych nachyleniu.
Pomiędzy trzecim a czwartym kilometrem potęgujący się dyskomfort w żołądku i ogólne trudny biegu na wysokim tętnie zaczęły dawać się we znaki. Postanowiłem jednak nie odpuszczać i wpatrując się w dwie kobiety i dwóch mężczyzn (ogółem było ich czterech) sporo przed sobą starałem się utrzymać to, co udało się wypracować do tego etapu wyścigu.
Finalnie bieg ukończyłem w czasie 17:08 netto, a więc w średnim tempie 3:25/km i wysokim tętnie średnim na poziomie 193, przy maksymalnych 199 uderzeniach na minutę. Uzyskany na mecie czas oczywiście jest wynikiem odbiegającym troszkę od mojego rekordu życiowego sprzed pięciu lat, ale jednocześnie zdecydowanie lepszym od subiektywnych odczuć jakie miewałem we wrześniu i na początku października względem swojej osoby i aktualnej dyspozycji. Nie ma co gdybać, ale biorąc pod uwagę pewne dolegliwości żołądkowe i lekko, ale jednak pofałdowaną trasę oraz fakt brak biegu choćby w kilkuosobowej grupie mogę przyjąć, że był to bieg na poziomie zbliżonym do moich najlepszych w życiu, więc jest to jak najbardziej aspekt pozytywny z tego startu. Na życiówkę w każdym razie się nie nastawiałem, bo w ostatnim czasie nie było ku temu szczególnych przesłanek.
- Klasyfikacja OPEN: 7/121
- Klasyfikacja mężczyzn: 5/69
- Klasyfikacja wiekowa (30-39 lat): 4/24
Zakończenie
Po zakończonym biegu przeszliśmy w kilka osób na znajdującą się w sąsiedztwie parkingu i strefy startu/mety stację kolejową, gdzie nie darowałbym sobie, aby nie zrobić pamiątkowego zdjęcia z wizyty w Platerowie.
Następnie przebranie w dłuższą odzież i można było ruszyć na trucht. W ramach schłodzenia przebiegłem około 3,5 kilometra w bardzo luźnym tempie około 5:15/km.
Dekoracje wszystkich trzech konkurencji zaplanowano dopiero na godzinę 15:00, tak więc od zakończenia biegu były to blisko dwie i pół godziny czasu. To całkiem sporo, zważywszy, że droga powrotna do Lublina to kolejne dwie godziny spędzone w trasie i poza domem.
Zatrzymując się jednak na chwilę przy dekoracjach wspomnę, że poprzedził je lekko przydługi wstęp i przemowy miejscowych urzędników. W tym miejscu trzeba jednak im zgodnie „oddać”, że przyczyniają się Oni wspólnie wraz z lokalnymi sponsorami do organizacji na prawdę dobrej imprezy sportowej. Dla zwycięzców kategorii OPEN wśród kobiet i mężczyzn na obu dystansach biegowych przewidziane były w Regulaminie nagrody finansowe oraz okolicznościowe statuetki. Osoby z miejsc I-III w poszczególnych kategoriach wiekowych otrzymały podobnie jak najszybsi tego dnia – drewniane trofea. Oprócz tego każda nagradzana na podium osoba wróciła z zawodów z dodatkową nagrodą w postaci dużego naturalnego soku jabłkowego tłoczonego z owoców dojrzewających w okolicznych sadach Mazowsza.
W zawodach zająłem czwarte miejsce spośród biegaczy w najmocniej obsadzonej kategorii wiekowej od 30 do 39 lat. Cała pierwsza trójka kategorii OPEN a więc zwycięzca Andrzej Starżyński, drugi Kamil Młynarz i trzeci Paweł Wysocki to biegacze po „trzydziestce”. W takiej sytuacji stanąłem na najwyższym stopniu podium w „wiekówce” i była to samotna dekoracja. Niestety biegacz z drugiego i trzeciego miejsca nie pojawił się podczas wręczania nagród, stąd ten element zakończenia zawodów pozostawił w moim odczuciu drobny niesmak. Mogę jedynie domniemać, że górę wzięły inne obowiązki i życie rodzinne, a może brak wywieszonych wyników tuż po zakończeniu zawodów biegu? Co prawda kto chciał mógł przecież o nie zapytać w namiocie firmy obsługującej pomiar czasu lub po prostu znaleźć je w internecie.
Ocena imprezy
Ominąć tę ostatnią część relacji lub wspomnieć o opisywanym wydarzeniu, że było ono tylko „okej” to jak zgrzeszyć lub zataić prawdę. Każdy kto w Platerowie wystartował w tegorocznej edycji (bo nie wiem jak wyglądało to w latach ubiegłych) zapewne podzieli moje zdanie.
Długi czas oczekiwania na dekorację można było sobie w świetny sposób zagospodarować dzięki wytężonej pracy mieszkanek i mieszkańców Platerowa, którzy zorganizowali dla uczestników świetny poczęstunek. Były kiełbaski z grilla, potrawy na gorąco, mnóstwo świeżo upieczonych ciast, babeczek i innych słodkości. Kierujący autami lub po prostu stroniący od alkoholu posilić się mogli gorącą kawą, herbatą lub zimniejszym aromatycznym sokiem jabłkowym. A na tych, którzy za kierownice siadać nie musieli czekał „Duch Puszczy”, czyli 55% bimber. Nie próbowałem, ale wiem z obserwacji, że skończył się najszybciej ze wszystkich dostępnych płynnych substancji. Miał więc wzięcie.
Platerów taką organizacją zasługuje na wysoką notę. To przede wszystkim dzięki stosunkowi uczciwej, niezbyt wygórowanej jak na aktualne standardy ceny pakietu startowego do serwisu i całej obsługi. Dopięty pod względem organizacyjnym aspekt sportowy plus hojność miejscowych oraz sympatyczna atmosfera sprzyja integracji społeczności biegowej. Po raz kolejny okazuje się, że małe miejscowości lub nawet wsie potrafią stworzyć niepowtarzalny klimat o który coraz ciężej w imprezach masowych. Biegiem przez Platerów robicie to dobrze.
Be First to Comment