Jesteśmy na półmetku 2020 roku. Ciężkiego i dziwnego roku. Takiego roku, którego nikt by się nie spodziewał chyba w najczarniejszych scenariuszach podczas nocy Sylwestrowej. Początek lipca to idealny dla mnie moment na kolejne treningowe podsumowanie. Tekst poświęcony jest mojemu treningowi w drugim kwartale bieżącego roku. Jeśli przegapiłeś/aś pierwszy wpis z tej serii możesz to szybko nadrobić do czego Cię gorąco zachęcam. Wystarczy, że klikniesz w poniższy banner:
Kwiecień
czyli wyjście na trening grozi mandatem, trenuj więc w domu (…)
Tak kwiecień był bez wątpienia miesiącem, w którym Internet zalany był całą masą treningów, które można wykonać bez wychodzenia z domu. Wiele z nich prowadzonych było na żywo, co z pewnością dla wielu osób okazało się dość atrakcyjną i motywacyjną opcją. Przyznam bez ogródek, że nie obejrzałem żadnego live’a tego typu. Mam sprawdzony zestaw ćwiczeń rozciągających, mobilizujących i stabilizujących i na tym postanowiłem w dalszym ciągu bazować.
Co tu dużo pisać. Kwiecień okazał się nawet dla osób najwytrwalszych i najbardziej zdeterminowanych pod kątem uprawiania sportu pełen stresu. Przez większość miesiąca każde wyjście na trening na powietrzu obarczone było dużym ryzykiem skontrolowania przez policję, straż miejską, żołnierzy wojska obrony terytorialnej. To w konsekwencji mogło zakończyć się dość łagodnie w przypadku pouczenia, lub bardziej rygorystycznie w postaci mandatu. W tej napiętej atmosferze mi osobiście na prawdę nie było do śmiechu. Zamknięte lasy, bulwary i promenady. Święta Wielkanocne inne, niż wszystkie wcześniejsze. To wszystko sprawiało, że wśród obywateli narastała frustracja i zmęczenie psychiczne zaistniałą sytuacją.
Końcówka miesiąca przyniosła stopniowe odmrażanie obostrzeń. Rząd zdecydował się dać przyzwolenie na amatorskie uprawianie sportu na powietrzu przy zachowaniu wszelkich zasad bezpieczeństwa. Ulżyło mi strasznie.
Jak się ostatecznie okazało całkiem dobrze przetrenowałem ten niezmiernie trudny okres czasu. Nie zniechęcał mnie brak jakichkolwiek zawodów a nawet brak przesłanek co do imprez w kolejnych miesiącach. Robiłem swoje. W dalszym ciągu poświęcałem się treningowi, choć chwilami organizm cierpiał na deficyt snu.
Maj
czyli coś się skończyło, aby zacząć się coś mogło (…)
Miesiąc maj z tygodnia na tydzień przynosił kolejne odmrażanie gospodarki, sportu i życia towarzyskiego. Nie zaliczam się do osób imprezowych, ale zwyczajnie lubię spotkać się z innymi chociażby na wspólną przebieżkę.
Dla mnie piąty miesiąc bieżącego roku był na prawdę ciężki. Podczas wielu dni i nocy towarzyszył mi duży stres związany z aktualną sytuacją związaną z pracą. Niepewność i wewnętrzne rozterki skutecznie zakłócały mój na ogół poukładany styl życia. Bywało, że brakowało apetytu, koncentracji, czy chęci na wykonanie kolejnej wymagającej jednostki treningowej.
Ale, żeby nie było tak tylko przytłaczająco i pesymistycznie to muszę przyznać, że maj okazał się kolejnym potężnym miesiącem pod kątem pracy nad własnym ciałem. Czas przeznaczony na rozciąganie i inne ćwiczenia wręcz miażdżył czas spędzony na bieganiu.
W maju wykonałem też kilka treningów, które dawały przesłanki wysokiej formy, ale bywały też dni, kiedy zwyczajnie czułem nieco obolałe mięśnie a jednostki z pozoru najlżejsze nie wymagające wychodzenia ze strefy komfortu stawały się nieoczekiwanie uciążliwe.
Ostatecznie i definitywnie maj zamknął pewien rozdział mojego życia. Podjąłem najcięższą od kilku lat decyzję o zmianie pracy. Kwestia rozstania się z obecnym pracodawcą i opuszczenia szeregów Sklepu Biegacza spędzała mi sen z powiek. Pierwszym momentem zapalnym było bez wątpienia nagłe zamknięcie sklepu stacjonarnego w Lublinie wraz z końcem miesiąca kwietnia. To było bolesne doświadczenie i osobiście mocno to przeżyłem. Wiem ile włożyłem pracy i serca w to miejsce i ile energii kosztowało mnie utrzymanie wysokiego poziomu obsługi.
Czerwiec
czyli cała masa nieprzespanych nocy (…)
Miesiąc rozpoczął się dość intensywnie. Biegałem regularnie, przez co zarówno pierwszy jak i drugi tydzień czerwca kończyłem z trzycyfrowym kilometrażem. Na horyzoncie widać było jednak stopniowe schodzenie z obciążeń.
W połowie miesiąca spotkałem się ze znajomymi na treningu grupowym, w czasie którego zorganizowaliśmy sobie sprawdzian na 1 kilometr. Mimo kiepskiego samopoczucia tego dnia już podczas rozgrzewki udało mi się ostatecznie zebrać w sobie i pokonać „tysiąca” w 2 minuty i 50 sekund. To całkiem niezły rezultat zważywszy, że 2,5 okrążenia czterystu metrowej bieżni pokonałem od początku do końcu w zasadzie sam. Na takich prędkościach pomoc „zająca” to zdecydowanie duży atut.
Wracając jeszcze do testu na kilometr muszę przyznać, że odkąd zacząłem trenować, a było to mniej więcej 5 lat temu w połowie 2015 roku zdecydowanie najlepiej czułem się na treningach tempowych. Oczywiście żałuję, że w szkole średniej lub na studiach bieganie nie zainteresowało mnie na tyle, aby swoje pierwsze kilometry kręcić właśnie na bieżni lekkoatletycznej.
Sam Paweł, który czuwa nad moim biegowym postępem jest zdania, że drzemie we mnie sporo potencjału na średniodystansowca. Przeprogramowanie treningu pod kątem biegania dystansów średnich jest w dalszym ciągu możliwe. Trzeba jednak pamiętać, że jest to trening zdecydowanie bardziej obciążający a w konsekwencji wymagający dużo więcej regeneracji. O nią zdecydowanie łatwiej uczniom, bądź studentów, aniżeli dorosłym pracującym w pełnym wymiarze czasu pracy.
Wreszcie koniec czerwca to okres poluzowania treningu i szykowania się na dość duże zmiany. A jak wiadomo każda zmiana niesie za sobą wiele ryzyka i niepewności. Czasami wychodzi ona na dobre, czasami wręcz odwrotnie. Czas pokaże jak będzie (…)
Cyfry, cyferki
Wzorem poprzedniego podsumowania, również tym razem przedstawię Wam tabelę moich dokonań treningowych. Jestem z Nich zadowolony, ponieważ pokazują one dobitnie, że mieć sporo czasu wolnego to jedno. Ale mieć przy tym chęci do zrobienia czegoś więcej to drugie. Już teraz wiem, że kolejny kwartał będzie zupełnie inny. Przede mną nowe wyzwania, więcej czasu poza domem a tym samym mniej na poszczególne jednostki wzmacniające.
Jeśli czytasz ten wpis z urządzenia mobilnego, ze względu na ograniczone możliwości wyświetlacza prawdopodobnie konieczne będzie przesuwanie tabeli poniżej kciukiem od prawej do lewej.
Mój trening w Q2 2020
KWIECIEŃ | MAJ | CZERWIEC | SUMA | |
Przebiegnięte kilometry | 402 | 386 | 367 | 1155 |
Ilość dni treningowych/wolnych | 25/5 | 24/7 | 22/8 | 71/20 |
Udział w zawodach | 0 | 0 | 0 | 0 |
Średnia ilość kilometrów przypadająca na dzień treningowy | 16.1 | 16.1 | 16.7 | 16.3 |
Czas biegania (w minutach) | 1826 | 1721 | 1658 | 5205′ 86h45′ |
Średnie tempo z całości (m:ss/km) | 4:32 | 4:27 | 4:31 | 4:30 |
Ćwiczenia rozciągające (w minutach) | 1300 | 1860 | 1800 | 4960′ 82h40′ |
Ćwiczenia mobilizujące (w minutach) | 860 | 930 | 660 | 2450′ 40h50′ |
Ćwiczenia stabilizacyjne głównie plank 4 rodzaje (w minutach) | 280 | 200 | 120 | 600′ 10h |
Mata z kolcami (w minutach) | 400 | 300 | 290 | 990′ 16h30′ |
Regeneracja poprzez sen (w godzinach) | 222 | 260 | 250 | 732 h |
Średni czas snu przypadający na dobę (w godzinach) | ~7,5 | ~8,5 | ~8,5 | ~8 h |
Tymczasem przed Nami wszystkimi druga połowa roku. Jaka ona będzie? Czy wszelakie dziwactwa mamy już za sobą? Czy będzie tylko lepiej i normalniej? Czas pokaże (…) Biegnę dalej, z nadzieją, że we właściwym kierunku.
A jakie są Wasze spostrzeżenia po przeczytaniu mojego podsumowania? Będzie mi bardzo miło jeśli podzielicie się nimi pozostawiając komentarz pod tym wpisem. Możecie również skontaktować się ze mną bezpośrednio poprzez zakładkę Kontakt.
Be First to Comment